sobota, 16 marca 2013

Rozdział 3


* Oczami Belli *

Obudziłam się co dziwne było o 8:30.
Wstałam i zobaczyłam ,że mojej kumpeli nie ma w łóżku.
Wstałam i poszłam od razu do łazienki, umyłam się i ubrałam.
Zapukałam do łazienki Brit i usłyszałam jak mówi zaspanym głosem ,że za chwilę wychodzi.
Czekałam na łóżku i myślałam o chłopakach, chyba za bardzo ich obwiniam za moje relacje z ojcem.
Louis mówił ,że on cały czas o mnie mówi ale zawsze nie mogłam z nim szczerze porozmawiać bo on zawsze wychodził coś załatwić.
Po pięciu minutach wyszła Brit w tym.
-O czym tak myślisz? - spytała mnie
-O chłopakach bo już nie wiem jaka mam dla nich być - powiedziałam bezradnie
-Namyśl się dobrze bo wiesz ,że wszystko może się zmienić kiedy ich polubimy
-Tak i właśnie o to chodzi. Jeśli wszystko zmieni się na jeszcze gorsze?
-To będzie klops...
-I to wielki - dopowiedziałam
-Olbrzymi
-Gigantyczny
-Dobra koniec rozmowy o klopsach bo głodna się robię - myślałam co dalej mam robić
-Ok to nie przyjaźnie się z nimi - powiedziałam stanowczo
-Twój wybór i pamiętaj ,że ja zawsze jestem z tobą
-Dzięki Brit
-Proszę kocie - powiedziała naśladując Harry'ego
-Zamknij się - powiedziałam z bananem na twarzy
Wyszłyśmy z pokoju i od razu zobaczyłam ojca, podbiegłam do niego.
-Tato muszę ci coś powiedzieć
-Tak?
-Nie będę się przyjaźnić z 1D i koniec kropka
-Ale wczoraj się tak świetnie dogadywaliście
-Tak robiłam to dla ciebie ale dłużej nie mogę
-Dobra ale wiesz ,że będą z nami przez resztę wakacji
-Tak wiem ale będę ich unikać z Brit
-Ale mówię ci oni naprawdę chcą się z tobą zaprzyjaźnić ale ty nie dajesz na wygraną
-Harry chyba chce czegoś innego - powiedziałam pod nosem
-Co? - spytał zdumiony i zły
-Pan Harry mnie podrywa! - powiedziałam z ironią
-Zabije go ...  - powiedział szeptem
-Proszę zabij ucieszę się z tego a tera idę na śniadanie i jakbyś mógł to powiedz to 1D ,że się z nimi nie chce zadawać
-Dobra ale zobaczysz ,że zmienisz zdanie
-Skont ta pewność
-Zatęsknisz za nimi jak każdy
Odeszłam bez słowa, co ojcowi chodziło ,że zatęsknię za nimi.
Ta myśl męczyła mnie przez całe śniadanie, przerwałam tą myśl kiedy ich zobaczyłam.
Szybko dopiłam sok i wyszła z Brit, poszłyśmy do miasta.
-Chyba nie będziemy tak uciekać od nich przez całe wakacje? - spytała mnie Brit
-Raczej tak
-Nie możemy uciekać jak tchórze, bądźmy tam gdzie oni bo przecież jeśli oni tam są to my też mamy prawo
-Dobra ale daj mi czas ... trudno być z nimi w jednym pomieszczeniu
Brit przez cały czas robiła zdjęcia nam i wszystkiego dookoła.
Weszliśmy do centrum i leciała piosenka 1D Little Things.
Powiedzieć szczerze słyszałam tylko jedną piosenkę ich.
Usłyszałam ,że mają wielki talent nawet pan podrywacz Harry.
Stałam w miejscu do końca piosenki, zahipnotyzowała mnie tak samo jak poczałki Louis'a.
Nie wiem co oni mieli takiego w sobie ,że miałam ochotę kupić ich płytę i przesłuchać parę razy.
-Ej Bella! Tu ziemia jest tam kto? - powiedziała Brit stukają mnie w głowę
-Tak ... zamyśliłam się
-Przy piosence One Direction coś mi się nie wydaje
-Dobra koniec rozmowy idziemy dalej
Wyszliśmy 15 minut później bo Brit zatrzymała się w butiku.
Przechodziliśmy obok miejsca gdzie skoczyłam na bandżi i wróciły wczorajsze wspomnienia.
Zauważyłam sklep ze starymi rzeczami, na wystawie stała stara pozytywka w kształcie kuli śnieżnej.
-Jaka ładna - powiedziała Brit i podeszła do okna
-Miałam kiedyś taką ale nie wiem co się z nią stało. Pamiętam kiedy nakręcałam śnieg w kuli zaczął padać i była grana jakaś piosenka ale nie pamiętam jaka. Przypomina mi święta z ojcem ... ale od czasu kiedy stał się menadżerem to wszystko się zmieniło - powiedziałam i już czułam szklanki w oczach
-Przykro mi Bella - powiedziała moja kumpela i mnie przytuliła
-Nie martw się mną to było kiedyś ale tera nie pozwolę ,żebym cierpiała przez nich... po wakacjach się wyprowadzam z Londynu - myślałam nad taką myślą od bardzo dawna
-Co? Gdzie?
-Do Chicago, już ustaliłam
-Jadę z tobą. Pamiętasz tam gdzie ty tam i ja - powiedziała
-Ale ty chcesz iść za rok na studia i nie chce pozbawiać cię marzeń
-Marzenia spełnią się w Chicago
Przytuliłyśmy się i poszłyśmy, wróciwszy do hotelu na starcie chłopacy.
Coś tam mówili ale moje myśli były gdzie indziej, szłam nie zwracając na nich uwagi.
Weszłyśmy po schodach na nasze piętro i od razu do pokoju.
-Ej a chłopacy w Chicago są ładni? - spytała Brit kiedy tylko weszłyśmy do pokoju
-Nie wiem nigdy żadnego nie spotkałam ale miejmy nadzieję
-Ej idziemy do siłowni?
-Ja i siłownia nie idą w parze - powiedziałam po przypomniała mi się sytuacja kiedy nie utrzymałam sztanga i spadła i na klatkę piersiową
-No dawaj, jeśli mnie kochasz to pójdziesz ze mną
-Dobra ...
Poszliśmy wybierać sobie ciuchy, ja wybrałam dla siebie to a Brit to.
Zrobiłyśmy sobie kucyki i wyszłyśmy z pokoju.
Po drodze kupiłyśmy sobie po butelce wody i weszłyśmy do siłowni.
W środku było One Direction ale nie zwracałyśmy na nich uwagi.
-Rozgrzewka była - powiedziałam
-Jaka?
-Wchodzenie w wchodzenie po schodach? - spytałam z nadzieją
-Niech będzie to idziemy na bieżnie - pokazała a ja popatrzyłam na to z przerażeniem
Weszłam na jedno a Brit na drugie obok, włączyłam i po chwili zaczęłam biec.
W czasie biegania założyłam sobie słuchawki i słuchałam płyty Justyn'a Bieber'a którą sobie ściągnęłam na fona.
Biegłam tak już z pięć minut i podeszła do mnie Brit, nie wiedziałam co ona ma zamiar zrobić ale już się bałam.
Zaczęła wciskać guzik ,żeby taśma szybciej leciała , nie wyrabiałam a więc złapałam się poręczy i podniosłam się do góry.
Moje nogi nie dotykały bieżni i tylko co jakiś czas odbiłam się od tego.
-Nie strolujesz mnie moja kochana Britney - powiedziałam
-Wiem ... ale kiedyś mi się uda a tera podnosimy sztangi - powiedziała radośnie
-Nigdy
-Czego przecież tym razem nie wylądujesz w szpitalu bo ja tu jestem
-Dobra ale jeśli coś mi się stanie to cię zjebię - a ona tylko podniosła kciuk do góry
Podeszłyśmy do leżaka i na szczęście Brit chciała być pierwsza a ja się z tego niezmiernie cieszyłam.
Chwyciłam za sztangę jakby Brit nie dała rady to jej pomogę.
Ja nie byłam jej potrzebna bo świetnie sobie poradziła, nadeszła moja kolej.
Przerażona położyłam się i złapałam za sztangę.
Wzięła głęboki oddech i podniosłam sztangę, nie była ciężka.
-Ty sobie ze mnie jaja kurwa robisz, to nic nie waży - powiedziałam z zarzutem
-Dobra to odstaw a ja dodam ci parę ciężarków - posłusznie odłożyłam a Brit dodała
Czekałam i zobaczyłam ,że Louis i Harry patrzą na mnie tęsknie, czułam ukłucia w klatce piersiowej.
Wróciłam na ziemię i chwyciłam za sztangę i podniosłam ją, była cięższa ale dla mnie nadal za lekka.
-Jeszcze, zobaczymy ile dam radę
Brit dokładała i kiedy za trzecim razem dołożyła ciężarków i już nie dałam rady.
-Weź to ze mnie - powiedziałam z trudem trzymając sztangę jak najdalej od mojej klatki piersiowej
-Już - pomogła mi to wziąć
Wstałam i wyciągnęłam z torby picie i napiłam się zimnej wody.
-Tera rowerki? - spytała radośnie
-Dobra ale potem idziemy
Poszłyśmy na rowerki a ja znów założyłam słuchawki i słuchałam JB.
Przejechałam z 2,5 kilometra i poszłyśmy do pokoju.
Czułam się lepiej kiedy nie byłam w otoczeniu chłopaków.
Już nic mnie bolało w klatce piersiowej i lepiej mi się oddychało.
Weszłam do pokoju i od razu poszłam pod prysznic.
Założyłam na siebie piżamę bo była 20:58 i poszłam spać ponieważ byłam wykończona.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz