środa, 2 października 2013

Rozdział 21

* Oczami Zayn'a * 
 Śpiew ptaków zaczął wybudzać mnie z głębokiego snu własnie wtedy gdy nie chciałem się budzić.
 Wczorajszy dzień należał do tych, które mogły się nigdy się nie zdarzyć i bym za nimi na pewno nie tęsknił. Wczorajsza kłótnia z Bellą, Lousi'em i innymi była męcząca psychicznie, ale najbardziej zabolała mnie poranna rozmowa z Lilly ... Czemu musi mi na niej tak zależeć?! Jest tysiące innych dziewczyn a musiała mi się spodobać właśnie taka, która ma chłopaka i mieszka kilkaset kilometrów ode mnie?
W niej było coś wyjątkowego ... Coś innego co mnie do niej przyciągało. Była piękną dziewczyna w środku i na zewnątrz. Błękit jej tęczówek hipnotyzował gdy tylko spojrzałem w nie. Nie mogłem powstrzymać śmiechu po usłyszeniu jej uroczeniu chichotu, a gdy tańczyliśmy na tej pamiętnej imprezie ... Ach. Nie da się opisać tego uczucia.
 Kiedy wyszedłem z łózka, chwyciłem​ za mój telefon i ujrzałem śliczną, rozpromienioną twarz Lilly. Tak miałem jej zdjęcie na tapecie abym zawszę mógł rano spojrzeć w telefon, po czym zacząć się uśmiechać sam do siebie. To zdjęcie dawało siłę by przebrnąć dzień.
 Drżącymi dłońmi wybrałem jej numer. Jeden sygnał ... drugi sygnał ... i odebrała.
-Proszę? - Powiedz​iała zaspanym głosem.
-Li-Lilly. - Odparłem jąkając się.
-Boże! Człowieku ile razy mam ci jeszcze mówić, że nie mamy o czym rozmawiać! - Powiedziała wkurzona kiedy usłyszała mój głos.
-Lilly to co zdarzyło się wczoraj... Przepraszam! Zachowałem się jak całkowita ciota! Nie chce się z tobą kłócić przecież to wiesz! Zależy mi na tobie. - Powiedziałem a do moich oczu zaczęły napływać łzy.
-Zayn, do jasnej cholery! Mam dość tego jak mnie traktujesz! - Powie​działa nadal zła.
-To dlatego, że nie daję rady ... Czasami emocje biorą górę i ... wiesz. - Wydusiłem z siebie uwalniając pojedyncze krople łez.
-Trzeba się zastanowić nad tym parę razy za nim się to powie. - Powiedziała powoli uspakajając się.
-Najpierw mówię potem myślę, taka moja wada. - Powiedziałem śmiejąc się pod nosem. - Lilly, ja żałuję wszystkiego co powiedziałem złego przez telefon, w Polsce. Gdziekolwiek! - Dopowiedziałem poważnie.
-O ci tak na prawdę chodzi? Zayn nie rozumiem cie. Myślałam,że jesteś na prawdę fajnym chłopakiem, ale cała ta akcja....- Powied​ziała dość poważnie.
-Jestem pełen wad i przykro mi, że nie jestem ideałem bo może wtedy by się to inaczej ułożyło... Chcę tylko abyś wiedziała, że jest mi przykro. Nie musisz przyjąć przeprosin ale musiałem ci to powiedzieć i powiem to jeszcze raz. Przepraszam za wszystkie złe rzeczy jakie ci zrobiłem i za te dni, które przecierpiałaś przeze mnie. - Powiedziałem poważnie zaciskając pięści.
-Zayn, dlaczego ci tak na mnie zależy? - Zapytała. Chyba nie mogę powiedzieć jej prawdy. Ona ma chłopaka. Wyśmieje mnie, że robię sobie nadzieję.
-Emmm ... Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i ... zależy mi na tobie. Znamy się parę dni, ale nie mógłbym zrezygnować z takiej przyjaciółki jak ty. - Odparłem błagając w duchu aby nagle nie wyskoczyć ze słowami " Kocham cię ".
-Może powiesz mi dlaczego tak bardzo się wkurzyłeś kiedy dowiedziałeś się o Mateuszu? - Zapytała.
-Hmmm ... Bo nie powiedziałaś mi o nim na początku. Nie wiem czemu ale poczułem się oszukany ... - Odparłem.
-Zayn, czuje się tak jakbyś ukrywał przede mną jakiś fakt...- Powiedzia​ła ze smutkiem w głosie.
-Nie! Nic nie ukrywam. Przed tobą, nigdy. - Powiedziałem z lekkim grymasem na twarzy.
-Teraz to ja czuje się oszukana - Powiedziała spokojnie. Rozmaw​iam z nią już od pięciu minut. Ciesze się ,że mogę usłyszeć jej głos, i że rozmawiamy spokojnie.
-Ehhhhh ... Dobra ... ukrywam coś przed tobą ale na razie nie mogę ci tego powiedzieć ... to jeszcze nie czas. - Powiedziałem zakłopotany drapiąc się po głowie.
-Ploooosie.... - Prosiła uroczym głosikiem, któremu nie mogłem się oprzeć. Niestety musiałem przed nią ukrywać prawdę.
-Spokojnie dowiesz się. Obiecuję ci to. - Wyszeptałem do słuchawki.
-Zayn, przeprasza​m za to, że tak ma ciebie krzyczałam. - Powi​edziała z poczuciem winny w głosie po krótkiej chwili ciszy.
-Nie musisz za nic przepraszać. To ja zachowałem się jak debil.
-Między nami już wszystko okey, tak? - Zapytała z nadzieją w głosie.
-To zależy od ciebie. Jeśli chcesz mogę zniknąć i już nie wracać albo być twoim kumplem na dobre i złe. - Zaśmiałem się.
-Czyli nie chcesz się ze mną przyjaźnić? - Zapytała z udawanym smutkiem.
-Żartujesz? Oczywiście, że chce! - Krzyknąłem szczęśliwy.
 Po mojej odpowiedzi usłyszałem jej uroczy śmiech. Lecz po chwili w tle słychać było męskie krzyki. Rozpoznałem głos Mateusza, ale nie rozumiałem o czym mówi, ponieważ nie rozumiem polskiego.
-Lilly? Lilly!? - Krzyczałem a dziewczyna nie odpowiedziała. Po chwili się rozłączyła a ja nadal krzyczałem do słuchawki jej imię.
Przez chwilę patrzyłem wystraszony na telefon, po czym zaczął wibrować a na ekranie ukazało się zdjęcie Lilly. Bez zastanowienia odebrałem.
-Lilly? Lilly, co się stało? - Zapytałem przerażony.
-Dzień Dobry, Panie Malik.- Usłyszałe​m męski głos.
-Emmm ... Dzień ... Dobry... - Powiedziałem zdezorientowany.​ - Z kim mam przyjemność?
-To ja Mateusz. - Powiedz​iał, a po jego tonie głosu można było wyczuć, że się uśmiecha.
-Ach ... To ty. - Odparłem, a w moim głosie było wyczuwalne obrzydzenie. - Mogę Lilly do telefonu? - Dopowiedziałem.
-Posłuchaj gnoju.Jeszcze raz do niej zadzwonisz, a zrobię z twoją buźką coś złego. - Warknął do mnie.
-Już się boję! - Zaśmiałem się. - Nie będziesz mi frajerze rozkazywać.
-To jej coś zrobię. - Powiedzi​ał szeptem.
-Zayn! - Usłyszałem rozpłakany głos Lilly.
-Lilly! - Krzyknąłem pełen emocji. - Tylko ją tknij to mnie popamiętasz!
-A jeżeli już to zrobiłem? - Zapyta​ł, a w tle cały czas było słychać rozpaczliwe krzyki Lilly.
-Coś jej kurwa zrobił! - Krzyknąłem waląc dłonią w ścianę.
-Zayn, pomóż mi! Zayn! - Nie odpowiedział mi on tylko Lilly.
-Pożałujesz tego! Lilly nie bój się! - Krzyczałem podczas ubierania na siebie reszty garderoby.
-Już się boję. - Zaśmiał się po czym rozłączył się.
-Kurwa ... Lilly... - Wyszeptałem, po czym wybiegłem z pokoju wybierając numer Paul'a.
-Hallo? - Usłyszałem głos naszego menadżera po paru chwilach.
-Paul potrzebuję samolotu teraz! Do Polski, jak najszybciej! - Krzyczałem a reszta domowników patrzyła się na mnie ze zdziwieniem jak ubierałem buty.
-Ale po co, Zayn? - Zapytał zdezorientowany.​
-Po prostu jakiś załatw! Jak już to zrobisz to zadzwoń do mnie. - Odparłem, po czym rozłączyłem się.
-Zayn,co się dzieje ? - Zapytał Liam.
-Lilly ... Mateusz ... Muszę jechać bo on jej coś zrobi. Boże! Gdyby mnie nie poznała to by się to nie stało! - Krzyczałem rozglądając się po domu, a łzy powoli zlatywały w dół twarzy.
-Stary, uspokój się. Usiądź i opowiedz wszystko od początku. - Nakaza​ł Lou przytulając, przerażoną Bellę.
-Nie ma czasu! Muszę lecieć do Polski! Powiedział, że ją skrzywdzi ... albo już to zrobił. Nie wiem, ale muszę tam lecieć!
Nie czekając na nic, w tym na Paul'a wybiegłem z domu i wsiadłem do samochodu kierując się na lotnisko. Przez całą drogę próbowałem dodzwonić się do Lilly, ale miała wyłączony telefon.
Dojechałem na lotnisko i wsiadłem do samolotu. Przez całą drogę, nie mogłem usiedzieć w miejscu.



***

 W końcu po jakichś 2,5 godzinach doleciałem do Polski.
Wysiadłem z samolotu i zacząłem biec w stronę bloku gdzie mieszała Lilly i Mateusza, który znajdował się niedaleko lotniska.
Gdy dotarłem pod drzwi próbowałem wejść, niestety była zamknięte. Zacząłem walić z całej siły w drzwi i wrzeszczeć aby otworzył.
Słyszałem krzyki Lilly i jej płacz.
 Rozbiegłem się i parę razy próbowałem wyważyć drzwi. Za trzecim razem się udało.
Na ziemi zobaczyłem Lilly, która miała trochę krwi na sobie. Podbiegłem do niej i mocno przytuliłem uspokajając ją przez chwilę. Miała lekko pocięte ręce, z których sączyła się krew.
-Lilly szybko chodź. Musimy stąd uciekać. Zabiorę cię do Londynu i tam będziesz bezpieczna. - Wyszeptałem.
-Zayn...Uciekaj stąd. Idź, on tu jest. Proszę cię idź stąd. - Błagała cały czas płacząc.
Usłyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się gwałtownie i ujrzałem Mateusza, a po chwili uderzył mnie czymś twardym w głowę. Nie mogłem tego uniknąć, ponieważ by Lilly dostała a na to nie mogłem pozwolić. Oszołomiony upadłem na ziemię obok przerażonej dziewczyny, która zaczęła krzyczeć po moim upadku.
-Zayn! Zayn, nie zamykaj oczu słyszysz! - Krzyczała.
-Zayn, Zayn. Nie zamykaj oczu słyszysz!- Odparł Mateusz udając głos Lilly, a po chwili pociągnął ją za włosy śmiejąc się.
 Z resztkami sił podniosłem się z ziemi i rzuciłem się na Mateusza. Zaczęliśmy bójkę.
-Lilly uciekaj! Biegnij na lotnisko ... Leć do Londynu! - Krzyczałem okładany po twarzy pięściami przez Mateusza.
-Zayn! - Krzyczała przez płacz.

-Już!!!- Wrzasnąłem uderzając Mateusza najmocniej jak mogłem. Lilly jak kazałem wybiegła z mieszkania. 
 Przywaliłem jeszcze parę razy chłopakowi w twarz, aż stracił przytomność. Nie patrząc na nic wybiegłem z mieszkania. Przed​ klatką spotkałem Lily, która siedziała skulona na zimnej podłodze.
-Lilly spokojnie. Jestem tu ... - Wyszeptałem obejmując ją czule. - Już nie musisz się go bać...
-On...On mnie... - Wybuchnę​ła płaczem.
-Ciii ... On ci już nic nigdy nie zrobi. Ja o to zadbam. - Wyszeptałem.
-Ale on...on mnie...zgwał - zgw​ałcił. - Mocno przytuliła się do mnie, mocząc moją brudną od krwi koszulę.
Żadne słowo nie wydobyło się z moich ust. Odebrało mi mowę, łzy znów pociekły ale tym razem słychać było mój cichy szloch.
-Boże ... - Wydusiłem. - To ... To moja wina.
-Nie możesz się obwiniać. - Nie spojrzała nawet na mnie, bała się.
-Muszę.... Gdybyś mnie nie poznała to nic by się stało ... Przepraszam. - Wydusiłem poprzez gulę w gardle, która nie pozwalała mi mówić.
-Poznanie ciebie myło czymś najlepszym co mnie w życiu spotkało. - Wyszept​ała.
-Mógłbym powiedzieć to samo... - Powiedziałem po czym rozluźniłem uścisk. - Pójdę po twoje rzeczy, okay? - Spytałem patrząc się na jej spuszczoną głowę.
-Nie, nie wracaj tam. - Poprosiła mnie.
-Nic mi się nie stanie. Za chwilę wrócę, obiecuje. - Odparłem podnosząc jej podbródek ku górze.
-Ale Zayn... - Usłyszał​em kiedy szedłem z powrotem do środka.
Mateusz nadal leżał na ziemi, a obok niego było pełno krwi. Podszedłem do niego i odwróciłem go na plecy. Sprawdziłem puls i jeszcze żył ... Niestety.
 Chętnie bym go dobił, aby już nie wstał, ale powstrzymałem. Podniosłem się z ziemi i wszedłem do ich pokoju.
 Zacząłem szybko pakować rzeczy Lilly do torby, którą znalazłem pod łóżkiem. Kiedy już wszystko spakowałem wróciłem do dziewczyny.
-Widzisz? Jestem cały i zdrów. - Odparłem pomagając dziewczynie wstać. Mocno objęła mnie.
-Chodźmy szybko. - Powiedzi​ała. Zamknąłem drzwi od mieszkania, po czym wyszliśmy z klatki.
 Szybkim krokiem skierowaliśmy się na lotnisko. Przez całą drogę ludzie przyglądali nam się z obrzydzeniem, przerażeniem i ciekawością. To zrozumiałe, przecież byliśmy cali w krwi, a w Polsce raczej takiego widoku nie widują codziennie. 
 Lilly przez całą drogę była mocno wtulona we mnie. Cała się trzęsła i nadal była przerażona.
 W końcu wsiedliśmy do samolotu. Lilly była ... inna niż zwykle.No nie dziwie się jej.Wpatrywała się bez emocji w szybę. 
-Nad czym tak myślisz jeśli mogę spytać? - Zwróciłem się do niej z miękkim i opiekuńczym głosem. Nie odpowiedziała mi. Nie odzywała się odkąd wyszliśmy z mieszkania. 
 Martwiłem się, ale nie wiedziałem co mam powiedzieć. Słabo mi idzie rozmowa z dziewczynami jak już zdałem sobie sprawę, ale jeszcze po takim zdarzeniu musiałem ostrożnie dobierać słowa.
-Lilly. Wiem, że jeszcze się boisz po tym wszystkim, ale porozmawiaj ze mną. Martwię się o ciebie. - Szepnąłem parę centymetrów od jej ucha. Wzdrygnęła,bała się mnie. Przełknąłem nerwowo ślinę i się od niej odsunąłem. Nie wiedziałem co mam robić. Usłyszałem jej cichy płacz .Jak można wyrządzić krzywdę tak ślicznej i kochanej dziewczynie. Jest​ delikatna i bezbronna, nie potrafiła się bronić.
-Lilly ... -Wyszeptałem nie przybliżając się do niej. -Nie płacz. Wszystko się ułoży, zaczniesz ze mn ... z nami nowe życie. - Szybko się poprawiłem.
-Co się ułoży ? Zayn, czy ty słyszy co mówisz ?- Powiedziała cichym, zapłakany​m głosem nie patrząc na mnie.
-Tak słyszę i myślę, że pierwszy raz od jakiegoś czasu jak mówię coś z sensem. - Wyszeptałem patrząc jej w oczy z lekkim uśmiechem.
-Z sensem? Jakim kurwa sensem?! On mnie znajdzie. Zrobi to co zrobił dziś... - Widziałe​m,że powstrzymywała się od płaczu.
-Po moim trupie. Nawet cię nie tknie. Obiecuję ci to, będę cię chronił przed nim. - Chwyciłem ją delikatnie za jedną rękę, której o dziwo nie zabrała.
-Nie mogę z wami mieszkać. - Wyszep​tała po chwili.
-Dlaczego? - Zapytałem zaskoczony
.
-Nie mogę. Nie chcę być ciężarem. Znajdę pracę i wynajmę coś małego. - Powiedzi​ała poważnie.
-Nie jesteś żadnym ciężarem. Wszyscy się ucieszą i prawdopodobnie Britney i Bella nie dadzą ci tak po prostu wyjść i mieszkać gdzie indziej. Będą pilnować twojego pokoju w nocy abyś nigdzie nie wychodziła. - Zaśmiałem się na to ona zareagowała tym samym.
-Dziękuje, jesteś​ kochany. Ale ja nie będę z wami mieszkać. - Twardo​ stała przy swoim.
-Nie masz wyboru. Czuję się za ciebie odpowiedzialny i dlatego stanowczo mówię, Nie. Mieszkasz z nami i koniec kropka. - Powiedziałem stanowczo.
-Pffff....Chciał​byś. - Prychnęła. Jest strasznie uparta.
-Będę musiał użyć ostatecznych środków jeśli ze mną nie pójdziesz. - Odparłem bardzo tajemniczo.
-Co to za środki ? - Zapytała przerażona. Chyba​ już powoli, bardzo powoli zaczyna zapominać o tym co się stało.
-A ... Takie. - Odparłem i zacząłem ją łaskotać w okolicach brzucha. Lilly nie mogła powstrzymać śmiechu i próśb, abym przestał.
-Zayn...Za...Zay​n !Przestań już! Przestań! Przestań! - Wręcz piszczała.
-A zamieszkasz z nami? - Zapytałem nie przerywając czynności.
-Nie, nie zamieszkam, ale przestań! - Nie mogła złapać oddechu.
-To przykre, ale nie mogę przestać. - Westchnąłem. Cieszyłem się widząc ją jak się śmieje. To był widok, którego teraz potrzebowałem, a ona poważnie potrzebowała śmiechu.
-Proszę...Za-Zay​n...Przestań! - Uparcie nie chciała zgodzić się na mieszkanie z nami.
-Masz wybór. Albo zamieszkać z nami i się cieszyć życiem i wrzaskami Belli albo umierasz ze śmiechu? Co wybierasz?
-Chce-Chcesz żebym umarła właśnie przez ciebie ? - Nie dawała za wygraną.
-Twoje zamieszkanie z nami jest warte każdej ofiary. - Zaśmiałem się. - Nawet jeśli nią jesteś.
-Dobra! Zamieszkam z wami! Chcę jeszcze trochę pożyć! - Krzyknęła przez śmiech. Nareszcie​ się zgodziła. Odsunąłem od niej ręce a wszyscy inni pasażerowie przyglądali nam się oburzeni.
-Głupek. - Tym razem szepnęła. 
 Do końca podróży rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Oboje czuliśmy się tak jakby nic się nie wydarzyło. 


***

Po 3 godzinach lotów dolecieliśmy na miejsce. Wziąłem jej walizkę i zapakowałem ją do samochodu, który zostawiłem na parkingu. Wsiedl​iśmy do auta i ruszyliśmy do mieszkania.
-Zayn, ja naprawdę nie chcę wam przeszkadzać. Prz​eze mnie będziecie mieć jeszcze większe problemy. - Powied​ziała zmartwiona.
-Jesteś słodka jak się zamartwiasz. - Wyznałem uśmiechając się uroczo. - A niby o jakich problemach masz nasz na myśli?
-Jak Mateusz mnie znajdzie.Dziś już wyrządził ci wielką krzywdę. - Powiedz​iała delikatnie jeżdżąc opuszkiem palca po ranach.
-To? Pfff ... Zagoi się nim zdążysz powiedzieć: "Mateusz ale z ciebie skurwiel". - Odparłem udając głos dziewczyny. - Mateusz nas nie znajdzie. Londyn to za wielkie miasto jak na takiego idiotę, a nawet jeśli nas znajdzie to jest nas więcej, a ja chętnie w pierdole mu jeszcze mocniej. - Wyznałem poważnie.
-Ej! Ja wcale nie mam takiego głosu. - Powiedzia​ła udając oburzenie.
-Masz, masz. - Wyznałem patrząc na nią wielkimi oczami kiwając powoli głową na boki. Dziewczyna walnęła mnie w ramię a z moich ust wydobyło się głośne na całe auto: " Auć! ".
 W końcu dojechaliśmy do mojego i chłopaków domu. Wysiedliśmy z auta, po czym wziąłem bagaż i ruszyliśmy w stronę posiadłości. Lilly była pod wielkim wrażeniem wielkości domu, ale musiał zmieścić co najmniej 6 sypialni. Przed drzwiami próbowałem otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Zapukałem i zadzwoniłem dzwonkiem. 
 Słychać było wkurzone krzyki Belli: " Jeśli to znów te pieprzone ulotni to kurwa zajebie gościa. " Zaśmiałem się pod nosem, a po chwili przed nami stanęła dziewczyna. Złość na jej buzi zmieniła się w szok na nasz widok.
-What the Hell ? - Stwierdziła.
Lilly wybuchła śmiechem razem ze mną na widok miny Belli.
-Dobra pośmiejecie się w środku. Właście bo paparazzi was zobaczą. - Powiedziała poważnie robiąc nam miejsce w drzwiach rozglądając się na zewnątrz.
-Ja...Nie chcę robić kłopotu,naprawdę​. Zostanę tu na najwyżej parę dni . Znajdę pracę i się wyniosę. - Powiedz​iała nieśmiało Lilly.
-Ty kurwa sobie ze w tym momencie jaja robisz?! - Krzyczała poirytowana Bella. - Ty się stąd nie ruszasz! Będziemy szczęśliwą rodzinką, która zawsze rano robi sobie jajecznice i śmieje się przy śniadaniu. - Odparła radośnie, po czym zrobiła minę obrzydzenia tą całą słodyczą, o której mówiła. Po krzykach Belli wszyscy zbiegli na dół.
-Na prawdę mnie, aż tak słychać? - Zapytała ciszej ale i tak było ją bardzo dobrze słychać ... Ach, ale kiedy jej dobrze nie słychać?
-Cześć... Jestem Lilly i wprowadzę się do was na parę dni, a potem sobie pójdę. - Przedstawiła się dziewczyna.
-Znamy cię spokojnie. Tak krótkiej pamięci jeszcze nie mamy. - Wyznał Harry uśmiechając się trzymając Britney w talli.
-I tak jak Bella krzyczała zostajesz z nami na stałe. - Odparł Liam.
-W Końcu krzyk Belli do czegoś się przydał. - Wymamrotał słodki blondyn podgryzając kawałek kanapki. Na minie Belli było widać oburzenie. 
 Spojrzałem na minę Lilly. Widać było strach, zdezorientowanie​ i nieśmiałość, ale czego mogłem się spodziewać po takim przywitaniu jej.
-Zayn, jeszcze mi to wynagrodzisz. Zobaczysz, uciek​nę w nocy. - Powiedział​a mi na ucho.
-Słyszeliśmy! - Krzyknęli wszyscy, wybuchłem nieopanowanym śmiechem.
-Ale jak? - Zapytała roześmiana.
-Mamy nadludzkie moce.- Wyznał Liam przeciskając przez całe towarzystwo.
-A ja jestem Ninją. - Wyszeptał Niall po chwili nagryzając kolejny kawałek kanapki.
 Po minie Lilly widać było, że już sobie odpuściła. Na jej twarzy cały czas widniał sztuczny uśmiech. Po tym co się wydarzyło nie mogę jej powiedzieć tego, co tak naprawdę do niej czuję. Kiedy patrzę na nią, stoję koło niej mam ochotę po prostu krzyknąć:"Lilly, kocham cię !" i mocno ją pocałować jak nigdy dotąd żadną dziewczynę, ale nie mogę. Jeszcze nie teraz.
-Zayn? Słyszysz? - Usłyszałem anielski głos dziewczyny, o której przed chwilą myślałem.
-Tak? - Zapytałem zdezorientowany.​
-Nie odzywasz się jak jakieś minuty. - Odparła Lilly.
-Przepraszam, zam​yśliłem się. Chodź pokaże ci pokój. - Powiedzia​łem.
-Ale ja mogę spać nawet na kanapie. - Oznajmi​ła.
-Śmie ... - Powiedziała Belle, ale urwała w pół wyrazu. - Dobra ja się zamknę. - Westchnęła spuszczając głowę śmiejąc się pod nosem. Spojrzała wymownie na Britney, która też lekko zaczęła się uśmiechać. Miałem podejrzenia do tego, o czym te dwie wariatki teraz myślały
-Dobra ja tego nie skomentuję . - Wymamrotałem.
 Weszliśmy na górę po schodach zostawiając całą grupę w holu.
-Co chciałaś powiedzieć? - Szepnął Horan do Belli.
-Że jest śmieszna. Przecież będzie spała z naszym mulatem. - Odparła przybijając, po chwili żółwika Irlandczykowi. 
 Lilly na szczęście tego nie usłyszała tylko stała po środku korytarza taka zagubiona. Rozglądała się na boki, studiując każdy kawałek korytarza. 
 Przeszliśmy na sam koniec korytarza gdzie znajdowały się drzwi do pokoju gościnnego, w którym będzie mieszkać Lilly. Stanęliśmy przed drzwiami.
-Tuż obok jest mój pokój, potem Niall'a, Liam'a, Harry'ego i Brit a na przeciwko Louis'a i Belli. Jakbyś coś od nas chciała to wiesz gdzie szukać. - Wytłumaczyłem dziewczynie. Zachęciłem ją do wejścia do pokoju gestem dłoni. Ostrożnie otworzyła drzwi i zajrzała do środka. Jej mina była bezcenna. 
 Średniej wielkości pokój z dwoma dużymi oknami, które pokazywały widok na Big Ben. Brzoskwiniowe ściany ozdobione białymi motylami wyglądały bardzo ładnie. Duża drewniana szafa zamieszczona naprzeciwko dużego, dwuosobowego łóżka, obok którego stały po dwóch stronach szafki nocna z lampami nocnymi. Regał z dużą ilością książek, których nigdy nikt w tym domu nie wziął do ręki jak dekoratorka mówiła, że niektóre zostały podpisane przed autorów. Na koniec drzwi do łazienki stały tuż obok drzwi wejściowych.
-Tu jest pięknie. - Wyznała oszołomiona.
-Na prawdę ci się podoba? - Dopytałem się, gdyż nie byłem pewny jej zdania.
-Najlepszy pokój w jakim w życiu byłam. Dziękuje. - Wyszeptała patrząc mi w oczy.
-Nie musisz dziękować. Każdy by to zrobił na moim miejscu.
-No nie wiem. Jeszcze takich ludzi nie widziałam. - Wyznała i dalej rozglądała się po pokoju, a ja jej.
-E-ekhem, e-ekhem. - Gwałtownie się odwróciliśmy i ujrzeliśmy Bellę. - Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale jesteście cali poobijani. - Przyznała, a my spojrzeliśmy na siebie. 
-Trochę. - Wyznała Lilly.
-To ja i Britney was opatrzymy. - Powiedziała, a za jej pleców pojawiła się dziewczyna. Spojrzeliśmy wymownie z Lilly na siebie.
-Nie ma mowy. Jesteście nieobliczalne, nie ufam wam. - Zaśmiałem się a Bellę najwyraźniej to bardzo uraziło.
-Obiecuję słowo na kanapkę Niall'a, której nie zjadła, ale uparł się, że to ja. - Powiedziała kładąc dłoń na sercu. Nadgryzłem dolną wargę z zakłopotania.
-Ach ... Dobra. - Westchnąłem.
-Britney zajmie się tobą Lilly a ja zajmę się tobą Zayn. Właściwie i tak muszę z tobą pogadać na osobności. - Powiedziała tajemniczo. Bez słowa poszedłem za nią do mojego pokoju zostawiając Brit i Lilly same. 
 Bella w ręku trzymała bandaże, wodę utlenioną, waciki i jakąś maść na stłuczenia. 
 Usiadłem obok niej na rogu łóżka, po czym nastała sroga cisza. Jeśli Bella jest cicho to znaczy, że na coś czeka. Czekała na moje przeprosiny za wczoraj, które jej się należały. 
-Bella ... - Wyszeptałem, ale po chwili przerwałem gdy wacik z wodą utlenioną dotknął mojej otwartej rany na ramieniu. 
-Tak? - Spytała wielce zadowolona z mojego bólu. Nie mogłem wydusić słowa. Byłem bardzo zawstydzony moim wczorajszym zachowaniem i nie wiedziałem jak to powiedzieć.
-No bo wiesz, że czasem ludzi ponoszą emocje. - Zacząłem gdy smarowała moje poobijane plecy maścią.
-Yhym ... - Wymamrotała przez zaciśnięte zęby.
-I czasem coś mówią, ale tak na prawdę tak nie myślą.
-Nooo ...
-Potem tego żałują i chcą to odkręcić, ale sądzą, że nie dadzą rady i mają racje.
-Mów dalej. - Szepnęła.
-Dlatego wiesz ... Chciałem cię przeprosić za wczoraj. Byłem załamany bo rozmowie z Lilly i musiałem się na czymś wyżyć.
-Dzięki, że jestem CZYMŚ. - Syknęła udając złość mocniej zawiązując bandaż na moim przed ramieniu. 
-To wybaczysz mi? - Zapytałem patrząc jej w oczy błagalnym spojrzeniem. Ona wstała z łózka. 
-Jasne Zayn, wybaczam ci. - Powiedziała przez złośliwy uśmiech. - Wiedziałam Zayn, że w końcu sam przyjdziesz dlatego wolałam zostawić to i poczekać. Miałam rację, jak zawszę oczywiście. - Dopowiedziała z aroganckim uśmiechem.
  Uśmiechnąłem się sztucznie, po czym dziewczyna wyszła w mojego pokoju. " Hmmm ... Bella. Czy kiedyś będzie milsza? Wątpię ... ", pomyślałem. 
 -Zayn! - Usłyszałem krzyki Liam'a gdy już miałem otwierać szafę, by móc się przebrać w czyste ubrania.
-Tak!? - Krzyknąłem otwierając lekko drzwi.
-Ubieraj się i wychodzimy! - Krzyknął z salonu.
-Po co?!
-Dzisiaj wywiad. Zapomniałeś?! - Złapałem się za głowę.
 Całkowicie zapomniałem o tym wywiadzie. Tyle się działo dlatego wyleciało mi to z głowy.
-Okay, Za chwilę schodzę! - Krzyknąłem i podbiegłem do szafy.



***

 Parę minut później byłem gotowy do wyjścia. Zbiegłem po schodach gdzie na dole czekali wszyscy łącznie z dziewczynami. Lilly wyglądała znacznie lepiej niż rano, była radośniejsza, ale nadal przestraszona. 
-Nareszcie Pan Malik zaszczycił nas swoją obecnością. - Warknął Louis. Nadal był zły za wczorajszą sytuacje...
-Dobra. Wszyscy są to idziemy. - Nakazał Liam patrząc na zegarek na lewej ręce. 
-Wrócimy około 17. - Odparł Harry, po czym pocałował Britney. Louis zrobił to samo z Bellą a ja podszedłem do Lilly i czule ją obejmując. Chociaż w głębi duszy wiedziałem, że kiedyś też będę całował Lilly na pożegnanie, powitanie, kiedy tylko się da. 
-Nie martw się one się tobą dobrze zajmą. - Wyszeptałem jej do ucha. Ufałem im w takiej sprawie, bo wiedziały, że to dla mnie bardzo ważne. Chciałem, aby czuła się tutaj swobodnie, a dziewczyny mogłyby jej w tym pomóc ... Albo przeciwnie.
 Wyszliśmy z domu zostawiając dwie idiotki i Lilly same.

* Oczami Britney *

 Chłopacy wyszli i zostaliśmy same. Nie znałam zbyt dobrze Lilly tak jak Bella, ale jeszcze się to nadrobi w najbliższych dniach. 
 Lilly stała trochę od nas oddalona z nieśmiałością wypisaną na twarzy. Też bym się tak czuła na jej miejscu. Jest w nowym miejscu w otoczeniu nowych osób po najwyraźniej dużych przejściach. Trzeba będzie ją zapoznać ze wszystkim i z zasadami, które obowiązują w tym domu. Dowiedzieliśmy się o nich w Bellą gdy wracaliśmy do Londynu i były dość dziwne, typu: " Niall ma zawszę dostęp do jedzenia w całym domu nawet jeśli nie należy do niego. Zakaz zabierania szczotki Zayn'a. Nie zbliżanie się do Harry'ego z prostownicą na odległość 3 metrów. " itp.
-Tooo ... Coś do picia? - Zapytała niespodziewanie Bella zachęcając nas do wejścia do kuchni. Zrobiliśmy jak chciała.
-Lilly herbata, kawa, woda, sok? - Wymieniała pokazując napoje stojące na blacie. 
-Nie dziękuje. - Odparła nieśmiało.
-Okay herbata. - Zaśmiała się Bella otwierając szafkę, po czym wyciągnęła z niej szklankę.
-Na prawdę nie chce. - Lilly trzymała na swoim, ale z Bellą nie wygra.
-2,5 łyżki cukru? Jasne. Owocowa, cytrynowa, zwykła? - Dalej wypytywała ją. Lilly patrzyła na nią rozbawiona.
-Ahh ... Owocowa. - Westchnęła, po czym Bella wzięła się do pracy.
-Brit to co zwykle? Sok pomarańczowy? - Spytała jedną ręką chwytając kolejną szklankę a drugą nastawiając czajnik z wodą na herbatę.
-Tak. - Odparłam  krótko. Bella nalała mi soku, po czym przesunęła go po stole obok mnie. Usiadła na blacie, po czym wbiła wzrok dzisiejszą gazetę. Bez namysłu wyciągnęła rękę na drugi koniec blatu i pośpiesznie czytała tekst.
-Znalazłaś jakieś ogłoszenie mózgu na sprzedaż? - Zapytałam przez śmiech. Lilly i ja zaczęłyśmy się śmiać, ale Bella była zbyt zaczytana.
-Słuchajcie: " Brytyjsko-Irlandzki boysband podbija rekordy popularności! Ich najnowszy klip do piosenki Amerykańskiego zespołu Blondie - One Way Or Another ma w tym momencie 149,142,443 milionów wyświetleń na portalu internetowym YouTube, a liczba wciąż się zwiększa. Pieniądze zarobione dzięki tej piosence pomogą akcji "Red Nose Day"... - Powiedziała przejęta Bella. - I wszyscy razem! One way or another I’m gonna find ya. I’m gonna get ya get ya get ya get ya. One way or another I’m gonna win ya. I’m gonna get ya get ya get ya get ya! - Śpiewała na cały głos. Wszystkie razem zaczęłyśmy się śmiać.
 Chwilę później poczułam jak coś dochodzi mi do gardła. Zakręciło mi się w głowie. Myślałam, że zaraz zemdleje. 
 Zdałam sobie sprawę, że zaraz będę wymiotować. Błyskawicznie wstałam w krzesła i pobiegłam do najbliższej łazienki na parterze. Słyszałam za sobą głos Lilly i Belli, ale w tym momencie jakoś mało mnie to obchodziło. 
 Zdążyłam w porę. Uklękłam obok toalety i wydobyłam w siebie " wszystko co chciało ujrzeć światło dzienne. " Po chwili wbiegły Bella i Lilly.
-Wiem, że mam chrypę i strasznie brzmię, ale nie musisz tak reagować. - Odparła oburzona Bella, na co ja odpowiedziałam śmiechem. 
-Wszystko w porządku? - Zapytała zaniepokojona Lilly spoglądając na toaletę z obrzydzeniem.
-Emm ... Jeśli myślisz, że rzyganie do kibla jest normalne ... No to tak. Wszystko w porządku. - Zaśmiałam się.
-Moja Britney nawet na łożu śmierci potrafi śmiać się z siebie. - Powiedziała " Wzruszona " Bella. - A tak na serio to może zjadłaś coś dziwnego stworzonego z pod pracy moich rąk. - Dopowiedziała.
-Coś stworzonego przez ciebie? Nie chce jeszcze umierać. - Odparłam przerażona.
-Dzięki. - Wymamrotała udając złą. - Ale jak się czujesz? - Zapytała.
-No ... Słabo mi, nadal chce mi się wymiotować, zmęczona jestem... - Dziewczyny spojrzały na siebie wymownie.
-Brytney a ... Robiłaś już ten teges z Harry'm? - Zapytała ostrożnie Lilly.
-Czy wy coś sugerujecie? - Odparłam zszokowana.
-Emm ... Tak. To, że jesteś w ciąży. - Przyznała pewna Bella. Miałam odpowiedzieć gdy znów zwymiotowałam tym razem to trwało dłużej. Bezsilna złapałam się za głowę a łokcie oparłam o toaletę oczekując kolejnej dawki wymiotów.
-Nie mogę być w ciąży bo nie robiłam tego jeszcze z Harry'm. - Odparłam. Kątem oka widziałam na minach dziewczyn ulgę. 
 Przesiedziałam w łazience jeszcze półtora godziny cały czas wymiotując gdy w końcu ustało. Byłam zdezorientowana tą całą sytuacją. Nie wiedziałam co myśleć. W ciąży nie mogłabym być chyba, że najprawdopodobniej mogłabym mieć dziecko z poduszką lub ścianą niż z Harry'm. Pewnie tylko coś złego zjadłam z jakiegoś fast food'a. 
 Był już wieczór a chłopacy nie wracali. Nie chciało nam się na nich czekać więc każda z nas poszła do swojego pokoju. Chcąc się odświeżyć po dzisiejszych akcjach nalałam wody do wanny by wziąć długą relaksacyjną kąpiel. Rozebrałam się do naga i weszłam do ciepłej cieczy, która przyjemnie szczypała moją skórę. 
 Zanurzyłam się cała pod wodę. Leżałam na dnie wanny, aż zabrakło mi powietrza wtedy od razu się wynurzyłam wdychając powietrze. 
 Powtórzyłam czynność parokrotnie, po czym przestałam gdy nie mogłam wytrzymać pod wodą ani sekundy.
 Zaczęłam myśleć nad całą sytuacją.
-Czemu zawszę muszę przejmować się pierdołami? - Zapytałam samą siebie uwalniają słone łzy cisnące się w oczach. 
 Chwilę później usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi od pokoju. 
-Britney? - Usłyszałam zmęczony głos Harry'ego. Przełknęłam ślinę i uspokoiłam oddech aby nie rozpoznał, że płakałam.
-W łazience! - Krzyknęłam a po chwili Harry lekko uchylił drzwi pokazując swój urokliwy uśmiech. Oparłam się rękami o wannę i od razu uśmiechnęłam się na jego widok. Powoli podszedł do mnie bliżej i ukląkł obok wanny robiąc tylko parę centymetrów odległości między naszymi twarzami. Spostrzegłam jego wzrok kierujący się na moje nagie ciało przy tym ten łobuzerski uśmiech.
-Gdzie pan Harold się patrzy? - Zapytałam udając powagę.
-Tam gdzie każdy szanowany się mężczyzna powinien spojrzeć gdy jego ukochana jest naga w wannie. - Zaśmiał się, po czym obdarzył moje usta namiętnym pocałunkiem.
-Chce wejść do ciebie. - Wyszeptał a ja zrozumiałam to dwuznacznie. Uśmiechnęłam się zadziornie, ale po chwili znów poczułam mdłości. Na szczęście nie chęć do wymiotów.
-Ale w jaki sensie? - Zaśmiałam się.
-Hmmm ... - Wymamrotał podnosząc brew i już wiedziałam, że miał ochotę na seks.
-Nie dzisiaj Harry. Źle się czuję. - Odparłam słabym głosem. Mina mu posmutniała, ale musiał to zrozumieć. 
-Trudno ... - Powiedział zawiedziony.
-Przepraszam. - Wyszeptałam jeżdżąc palcem po jego dłoni.
-Przeprosiny przyjęte. - Odparł z głupkowatym uśmiechem. Zaśmiałam się ironicznie, po czym ochlapałam go wodą z wanny. Trochę wody wlało mu się do ust, gdyż zaczął kaszleć. Mój śmiech roznosił się po całej łazience.
-Bardzo śmieszne. - Wykrztusił brunet.
 Parę minut jeszcze śmiałam się z Hazzy, po czym on poszedł do pokoju się przebrać. Jednak ja zostałam w wannie jeszcze pół godziny i przebrałam się w piżamę. Gdy wyszłam z łazienki ujrzałam Harry'ego jak już słodko spał. Spojrzałam na zegarek, 00:03. Zdałam sobie sprawę jak późno on i reszta wrócili. 
 Delikatnie położyłam się obok mojego skarba i odpłynęłam w krainę snu.

____________________________________________________

Długu wyczekiwany rozdział! Nareszcie go skończyłam! ;D Komentujcie bo to daje siłę do działania i wiem, że wam się podoba <3
Sorry za błędy C;